SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Nie ma Wielkanocy bez „Znachora”. Gdzie można obejrzeć film w święta?

W ubiegłym roku na Netfliksie zadebiutowała nowa adaptacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, którą cały czas można oglądać na platformie. Jednak w czasie świąt Wielkiej Nocy, to „Znachor” w reżyserii Jerzego Hoffmana króluje w rodzimych stacjach telewizyjnych i nie inaczej będzie tym razem. Gdzie i o której zobaczymy ulubiony melodramat Polaków?

Film „Znachor”, 1981, reż. J. Hoffman Film „Znachor”, 1981, reż. J. Hoffman

Przykład „Znachora” jest niezwykły, ponieważ film opowiadający losy profesora Wilczura i jego niezłomnej chęci niesienia pomocy niezależnie od trudów własnego położenia, działa na widza motywująco prawie jak wygrany mecz polskiej reprezentacji, albo inny sukces narodowy.

Historia lekarza ratującego ludzkie życie mimo amnezji i utraty komfortu własnego funkcjonowania to przykład bezinteresowności i empatii, który powinien stanowić wzór do naśladowania. Poza tym film oceniany tylko w kryteriach rzemiosła artystycznego również się broni dzięki wybitnej roli Jerzego Bińczyckiego. To najlepszy polski melodramat stanowiący spoiwo kulturowe, ponieważ każdy z nas przynajmniej raz oglądał dzieło Hoffmana podczas świąt z rodziną. Albo podglądał kluczowe sceny w sądzie.

Fenomen kulturowy    
Zapytaliśmy literaturoznawczynię, dr Magdalenę Bałagę o to, skąd wielka popularność adaptacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza? - Internauci żartobliwie przyznają, że głównym powodem, dla którego po raz kolejny oglądają „Znachora”, jest scena ujawnienia tożsamości tytułowego bohatera na sali sądowej. Przypomnijmy: to wtedy Piotr Fronczewski, odgrywający rolę doktora Dobranieckiego, wypowiada słynne słowa: „Proszę państwa, Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur”. Co ciekawe, scena ta nie występuje ani w powieści, ani w ekranizacji z 1937 roku. Oceniający, przeprowadzone przez oskarżonego operacje, ekspert nie wyjawia na sali sądowej prawdy – dzieje się tak z wielu powodów, choć głównie z obawy o utratę stanowiska. Tymczasem w filmie sprawiedliwość triumfuje w iście spektakularnym finale – wyjaśnia ekspertka.

Czy pomimo tej kluczowej różnicy między powieścią a filmem, możemy wskazać podobieństwo obydwu dzieł kultury jeśli chodzi o główne przesłanie i wartości, którymi kierował się bohater? - Warto zwrócić uwagę na moment, gdy po ujawnieniu prawdziwej tożsamości znachora, krzyżują się spojrzenia głównych bohaterów – Marysi oraz Wilczura. To wtedy dowiadują się, że łączy ich pokrewieństwo krwi. Filmowa adaptacja doskonale oddaje tym samym przekaz powieści, w której ukazano relację ojca i córki jako wyjątkową i niemożliwą do zerwania nawet w obliczu ogromnych przeszkód. Znachor na skutek amnezji nie rozpoznaje przecież w Marysi swojej córki, a mimo to szczególnie ją sobie upodobał – do tego stopnia, że poświęca się dla niej, kradnąc narzędzia chirurgiczne potrzebne do wykonania operacji, narażając się tym samym na karę więzienia. Marysia również czuje z mężczyzną niewytłumaczalną więź – nie wiedząc do samego końca, co jest tego powodem. Zarówno Anna Dymna, jak i Jerzy Bińczycki brawurowo odegrali bezgraniczne zaufanie, jakie odczuwają względem siebie bohaterowie – mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl dr Magdalena Bałaga.

Emisja „Znachora” w czasie świąt Wielkiej Nocy    
Podczas Wielkiej Nocy odbędzie się aż dziesięć emisji „Znachora”. Widzowie obejrzą film w Wielką Sobotę o godz. 20.00 na stacji TVC, a potem w Niedzielę Wielkanocną o godz. 9.10 na Stopklatce. Następnie o godz. 17.20 film pokaże stacja Zoom TV, a o godz. 20.00 Filmax. 

W Lany Poniedziałek odbędzie się aż pięć emisji: o godz. 9.20 na Zoom TV, o 12.05 na Kino TV, o 14.25 na TVP1 oraz o 15.25 na Antenie HD, a ostatni o 17.30 na TVC.

Opinie o filmie    
Marta Korycka, szefowa działu kultura w Gazecie.pl wyjaśnia, dlaczego ekranizacje „Znachora” nawzajem się uzupełniają i warto je obejrzeć. - Kiedy włączysz „Znachora” z lat 80. i nowość od Netfliksa, pierwsze sekundy są niemal bliźniacze, ale już chwilę później Michał Gazda daje jasno znać: nasza adaptacja to nie jest powtórka z Hoffmana. Oba filmy mają niesamowity klimat, idealnie grają na melodramatycznych nutach, zachowując to, co było istotą powieści, ale i sięgając po nowe. Warto pamiętać o tym, że film z Bińczyckim nie jest w stu procentach wierny powieści, która zresztą wielu współczesnych czytelników rozczarowuje. Dzisiaj niekoniecznie łatwo czyta się Dołęgę-Mostowicza, co nie przeszkadza w nowoczesnym spojrzeniu na opisaną przez niego historię. W obu przypadkach mamy świetne aktorstwo nie tylko w tytułowej roli. Wiadomo, współczesna jest… bardziej współczesna. Jestem jednak przekonana, że wiele osób, które podchodziły krytycznie do tego projektu, dojdzie do wniosku, że jednak można zrobić dwie - a nawet trzy łącznie z tytułem z lat 30. - udane ekranizacje jednej powieści - podsumowuje dziennikarka.

Recenzję nowego „Znachora” znajdziecie tutaj.